Tesla Model X Plaid 2024

– wygoda, moc i… nuda?

Tesla Model X Plaid 2024 – moje pierwsze wrażenia

Miałem okazję usiąść za kierownicą Tesli Model X w wersji Plaid z 2024 roku. Auto, które już od pierwszej chwili zrobiło mi spore zamieszanie w głowie. Nie była to zwykła jazda próbna – samochód pojawił się przy okazji realizowanej sesji zdjęciowej dla Klienta, a Se Jadę było jedynym portalem w Polsce, gdzie egzemplarz ten trafił na sprzedaż.

Pierwszy kontakt – co za mydelniczka!

Gdy zobaczyłem Model X po raz pierwszy, pomyślałem: „co za wielka mydelniczka!”. Z zewnątrz to auto nie budzi emocji. Nie jest brzydkie – to kwestia gustu – ale trudno znaleźć w nim coś, co od razu można pokochać. Jedynie ogromna przednia szyba oraz charakterystyczne drzwi otwierane do góry wywołują efekt WOW. Reszta? Stonowana, wręcz nudna. Tesla wygląda tak, jakby miała nie rzucać się w oczy, tylko robić swoje.

Minimalizm w środku

Wnętrze to definicja minimalizmu. Poza kierownicą i wielkim ekranem centralnym nie znajdziecie tu właściwie nic. Przyznam, że na początku miałem problem nawet z… wrzuceniem biegu. Okazało się, że włącza się go właśnie na ekranie dotykowym. Kierunkowskazy na kierownicy, regulacja świateł również w nietypowych miejscach – zdecydowanie trzeba zajrzeć do instrukcji, zanim wyruszy się w trasę.

Z drugiej strony – jako osoba o wzroście dwóch metrów – poczułem się tu naprawdę komfortowo. Wygodne fotele i gigantyczna przednia szyba, dzięki której wreszcie widzę sygnalizatory nad drogą, zrobiły swoje.

Jazda i osiągi – prawdziwa rakieta

Tutaj Tesla pokazuje pazur. 1020 koni mechanicznych dostępnych od razu sprawia, że przyspieszenie wciska w fotel i zostawia konkurencję daleko z tyłu. Systemy wspomagania, czujniki i kamery pozwalają niemal puścić kierownicę – choć przy aucie za prawie 500 tys. zł nie miałem odwagi w pełni temu zaufać. Sama jazda? Turbo wygodna.

Praktyczność – rodzinny gigant

Tesla Model X to samochód siedmioosobowy. Z tyłu faktycznie są dodatkowe fotele z uchwytami na kubki, choć nie sprawdzałem ich osobiście – bałem się, że otwierając bagażnik dostanę szybą w głowę (a koszt wymiany pewnie dorównuje cenie innego auta). Prawdziwego bagażnika tu nie ma – dopiero po złożeniu tylnych siedzeń robi się więcej miejsca.
Plus? Otwierane do góry drzwi sprawiają, że wsiadanie i wysiadanie jest bajecznie wygodne. Minus? Automatyczne otwieranie drzwi potrafi… wkurzyć.

Dla kogo?

To samochód dla osób, które cenią wygodę, prostotę i nie potrzebują miliona przycisków. Wsiadasz, jedziesz, cieszysz się komfortem i osiągami.

Największe plusy:

  • komfort kierowcy,

  • niesamowite przyspieszenie.

Największe minusy:

  • brak emocji wizualnych,

  • zbyt „nijaki” wygląd.

Moje podsumowanie

Czy chciałbym tym autem jeździć na co dzień? Zdecydowanie nie.
Czy zrobiło na mnie wrażenie? Ogromne.

Jednym zdaniem: Tesla Model X to MAGNES – auto pełne praktycznych zastosowań w codziennym życiu, ale wizualnie pozostaje nudne.